Trzy noce, cztery dni, Za mną setki mil, jestem blisko. Jeszcze mocniej wciskam gaz, Muszę być na czas w San Francisco. Tam życie zmienia bieg, Czasem tańczą gdzieś we mgle Dzieci-kwiaty. Tam dobrze jest jak jest, Jakby nagle cofnął się Bezduszny dotąd czas. Jest milion innych miast, Inny letni wiatr, inne wszystko. W moich stronach też jest git, Ale wciąż się śni San Francisco. Tam życie zmienia bieg, Czasem tańczą gdzieś we mgle Dzieci-kwiaty. Tam dobrze jest jak jest, Jakby nagle cofnął się Bezduszny dotąd czas. A czasu coraz mniej, Ja wciąż za kółkiem Gonię dzień za dniem, Wszędzie spieszę się, A czas na styk. Highway numer pięć, Wiatr we włosach, tego tylko chcę Zwolnić szósty bieg, na luzie żyć. Znowu poczuć słodki smak Kalifornii. Niech dzieje się co chce, Byle jeszcze jeden raz trochę zwolnić. Tam życie zmienia bieg, Czasem tańczą gdzieś we mgle Dzieci-kwiaty. Tam dobrze jest jak jest, Jakby nagle cofnął się Bezduszny dotąd czas.