Kiedyś nad lasem, na leśnej polanie, Zobaczyłem obóz, pomyślałem, to Cyganie. Muzyka grała, więc zwinąłem koc, Przetańczyłem z Cyganami noc. W taborze, w taborze cię widziałem, W taborze, w taborze pokochałem. Z taborem, z taborem się rozstałem, Za taborem znowu pojechałem. W taborze, w taborze cię widziałem, W taborze, w taborze pokochałem. Z taborem, z taborem się rozstałem, Za taborem znowu pojechałem. Szybki był koniec gwiaździstej nocy, Wtedy spojrzałem, zobaczyłem twoje oczy. Pięknej Cyganki usta roześmiane, Zgubił w leśnej ciszy ranek. W taborze, w taborze cię widziałem, W taborze, w taborze pokochałem. Z taborem, z taborem się rozstałem, Za taborem znowu pojechałem. W taborze, w taborze cię widziałem, W taborze, w taborze pokochałem. Z taborem, z taborem się rozstałem, Za taborem znowu pojechałem. Gdy kropla rosy otworzyła oczy, Zrozumiałem wtedy, że to koniec pięknej nocy. Dźwięki starych gitar przyniósł wiatru wiew I pozostał mych Cyganów śpiew. W taborze, w taborze cię widziałem, W taborze, w taborze pokochałem. Z taborem, z taborem się rozstałem, Za taborem znowu pojechałem. W taborze, w taborze cię widziałem, W taborze, w taborze pokochałem. Z taborem, z taborem się rozstałem, Za taborem znowu pojechałem.