Każdemu w życiu bije dzwon Na wielki sen, na wielką miłość. Choć serca dzwonów zimne są, Ożywają nagle, gdy odnajdą ton. Podobnie też z mym sercem jest, Kamienny chłód pozorny bywa. Potrąci strunę ktoś, Jakby dźwięk z obrazem splótł I już za uczucia szkłem topnieje lód. Ona ma zamiast serca głaz, Żalą się lekarze dusz. Śmieję się, bo to nie jest tak ani rusz. Serce nie sługa, mówię im, Trzeba mieć nadzieję w tym, Że noc jest porą spadających z nieba gwiazd. Każdemu w życiu bije dzwon Na wielki sen, na wielką miłość. A gdy odezwie się, Nie mam czasu słuchać go, Taki we mnie rośnie śpiew, szalony głos. Ona ma zamiast serca głaz, Żalą się lekarze dusz. Śmieję się, bo to nie jest tak ani rusz. Serce nie sługa, mówię im, Trzeba mieć nadzieję w tym, Że noc jest porą spadających z nieba gwiazd. Ona ma zamiast serca głaz, Żalą się lekarze dusz. Śmieję się, bo to nie jest tak ani rusz. Serce nie sługa, mówię im, Trzeba mieć nadzieję w tym, Że noc jest porą spadających z nieba gwiazd. Że noc jest porą spadających z nieba gwiazd.