Dostałem ja żonę z żon wszystkich najlepszą, Żyjemy więc sobie i zgodnie i ciepło. Wokoło nas kręci się dzieci gromada, A każde rumiane jak chałka na szabas. I można powiedzieć, żem w łaskach jest nieba, Bo czegóż mi więcej od losu potrzeba? Lecz kiedy zaczynam na skrzypkach mych grać, To w strunach coś płacze, to w strunach coś łka. Dlaczego tak wielka pod smyczkiem ta łza? Skąd w pieśni mych skrzypiec piołunu jest smak? Mam swoje rzemiosło i chwalę je sobie, Bo robię, co umiem i lubię, co robię. I wcale nielichy jest z tego pieniążek, W sam raz, by bez biedy się w świecie urządzić. I starcza mi domu, dla swoich i gości, I nikt oprócz głodu tu u mnie nie pości. Dlaczego więc kiedy na skrzypkach mych gram, To żalu w nich tyle i tyle w nich skarg? Dlaczego tak wielka pod smyczkiem ta łza? Skąd w pieśni mych skrzypiec piołunu jest smak? Nie wpadłem ja w łapy żadnemu z nałogów I wszelkie choroby odganiam od progu. Bóg wiele mi siły w dobroci swej zesłał, Sto lat się pożyje i jeszcze dwadzieścia. Ma człowiek rodzinę i chleb ma i zdrowie; I grzechem by było porównać się z Hiobem. Więc czemu me skrzypki są mokre od łez? Więc czemu tak smutno i skrzypkom i mnie? Więc czemu me skrzypki są mokre od łez? Więc czemu tak smutno i skrzypkom i mnie?