Tak wam na ucho coś tutaj zdradzę, Jak to z mym Szlomo, jak ze Szlomo jest: Otóż mój Szlomo, on kocha bardzo! Kocha mnie bardzo… ale tylko w deszcz. Słońce na Szlomo fatalnie wpływa; W słońcu to Szlomo zaraz więdnie mi; Jakoś tak cichnie, tak go ubywa I chęć się cała wnet wypala w nim. Za to gdy opad, gdy wokół słota, Wtedy ochota z deszczem spływa nań. Taki ze Szlomo deszczowy chłopak, Bo w deszcz on kocha pięknie, bez dwóch zdań! Dlatego myślę sobie, że: Byłoby naprawdę miło, Gdyby ciut dziś pokropiło. W czym by komu zaszkodziło Troszkę tego dżdżu?! Ot, kropelek parę z nieba; Tyle co dla dwojga trzeba; Żadna wielka tam ulewa, Żaden wielki cud. Nikt nie żąda gradobicia, Starczy mżawka, choćby tycia; Żeby Szlomo nabrał życia, Żeby Szlomo mógł. Chcę tutaj wyznać coś wam na ucho, Jak to z mym Szlomo, jak ze Szlomo jest: Więc całkiem marnie, gdy bywa sucho, A wręcz wspaniale, kiedy pada deszcz. Bo deszcz w mym Szlomo rozbudza zmysły; Bo deszcz gwałtownie w nim rozbudza płeć. Rwie mu się oddech i oko błyszczy; W żyłach ma wrzątek, a w ramionach: mnie!!! A w upał, dupa! Po prostu, dupa Z mojego Szlomo, a nie żaden chłop! A w upał, klucha, bez sił i ducha; Zamiast mężczyzny, nie wiadomo co. Dlatego ja bardzo proszę: Niech no wreszcie się zachmurzy, Niech do jakiejś dojdzie burzy, Niech ktoś ważny tam na górze Mnie wysłucha i Niech odkręci już te krany, Niech zostanie świat podlany, Bo usycha mój kochanek, A ja razem z nim! Niech no wreszcie się zachmurzy, Niech do jakiejś dojdzie burzy, Niech ktoś ważny tam na górze Mnie wysłucha i Niech odkręci już te krany, Niech zostanie świat podlany, Bo usycha mój kochanek, A ja razem z nim! Czy anieli się uwzięli?! Wody! Wody, do cholery!!! Przecież miłość tu umiera! Ona musi pić!!! Szlomo!… Szlomo!… Szlomełe! Coś mi się zdaje, że zaczyna mżyć!