Posłała mnie żona na targ sprzedać kozę; Idziemy więc z kozą złączeni powrozem. Idziemy więc z kozą, sześć nóg nam pomaga, Przyniosę mej żonie pieniążki na szabas, Ajajaj. Targować Żyd idzie i chce tak niewiele: Daj zrobić mi, Boże, niegłupi interes. Targować Żyd idzie… lecz nagle przy drodze Pojawia się karczma… Jest karczma, to wchodzę. A w karczmie: Daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, daj, daj. Daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj. Daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, daj, daj. Daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, daj, Ach, jakże to „daj, daj” potrafi być miłe!!! Calutką ja kozę, oj, daj, daj, przepiłem. Przepiło się kozę, pieniądze szlag trafił; Wyłoi mnie żona, a łoić potrafi! Cóż robić? Co robić?, Podpowiedz mi, Panie! Zegarek?… Zegarek z łańcuszkiem!, W sam raz do sprzedania, Ajajaj. Targować Żyd idzie z łańcuszkiem zegarek; Niegłupio go sprzedam, już ja się postaram. Targować Żyd idzie… lecz nagle przy drodze Znów karczma wyrasta… Wyrosła, więc wchodzę. A w karczmie: Daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, daj, daj. Daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj. Daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, daj, daj. Daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, daj, Ach, jakże to „daj, daj” potrafi być miłe!!! Zegarek z łańcuszkiem, oj, daj, daj, przepiłem. Zegarek przepity i koza przepita; Przywita mnie żona! O, ciężko przywita! Cóż robić? Co robić?, Podpowiedz mi, Boże! Co? Surdut?… A pewnie! I surdut na sprzedaż być może, Ajajaj. Swój surdut po ojcu Żyd idzie targować; Niegłupio go sprzedam, już moja w tym głowa. Targować Żyd idzie… a tutaj przy drodze Znów karczma… się kiwa… Rzecz dziwna, lecz wchodzę. A w karczmie: Daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, daj, daj. Daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj. Daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, daj, daj. Daj, daj, daj, Daj, daj, daj, daj, daj, daj, Ach, jakże to „daj, daj” potrafi być miłe!!! I surdut, oj, daj, daj, ja także przepiłem. Bez kozy Żyd wraca, zegarka, surduta; Pokaże mi żona, co znaczy pokuta! A morał z historii tej, morał jest taki: Że… ten, no… gdzież morał?… Jak tam było?, że daj, daj… że miłe… Cóż, widać i morał, oj, daj, daj, przepiłem.